piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział XVII

             Evelyn trzymała mnie za dłoń i zaczęła się przeciskać przez tłum ludzi, aby dotrzeć do sceny. Zgromadziło się mnóstwo ludzi. Nie mogłam uwierzyć, że kapela mojego chłopaka ma aż taką publikę. Na sali byli ludzie w różnym wieku, ale większość stanowiła młodzież taka jak ja. Wszyscy w podekscytowaniu czekali na występ kapeli. Próbując nadążyć za przyjaciółką, obijałam się o innych ludzi, przez co, co chwilę słyszałam jakieś zgryźliwe słowa w moim kierunku. Niezbyt się tym przejmowałam, byłam za bardzo podekscytowana. Przez te emocje nawet zdążyłam zapomnieć o incydencie przy barze, jednak do czasu. Nie zdążyłam jeszcze dotrzeć do sceny, kiedy po raz kolejny ktoś mnie popchnął, a raczej ja jego. Podniosłam spojrzenie. Mężczyzna był wysoki, dobrze zbudowany i uśmiechał się do mnie tajemniczo.
       - Przepraszam bardzo, nie zauważyłam... - dopiero po chwili zorientowałam się, że to Tajemniczy Nieznajomy.
             Stanęłam jak wryta. Moje serce automatycznie przyspieszyło. Puściłam dłoń Evelyn, przez co zniknęła w tłumie, a stojąca przede mną postać skutecznie przysłoniła mi pole widzenia. Nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy. Był pociągający, niebezpieczny i cholernie tajemniczy. Miał przepiękne, hipnotyzujące oczy. Heterochromia jego oczu sprawiała, że nie mogłam od nich oderwać wzroku. Lada moment i moje serce wyskoczy. Nie mogłam niczego zrobić, ruszyć się o milimetr. Stan, który mnie ogarnął był nie do opisania. Przecież miałam chłopaka, kochałam Gabriela, ale ten który przede mną stoi.. Mój boże. Zganiłam się w myślach, że mogę wymyślać takie rzeczy.
        - Aniele, powoli, bo wszystkich po drodze pozabijasz - odpowiedział niskim, ujmującym głosem.  
               Uśmiechnął się, a moje nogi zmieniły się w watę. Zaraz się przewrócę. Nagle do moich płuc przestało docierać powietrze. Musiałam się stamtąd ewakuować, inaczej spaliłabym się przy tym chłopaku.
         - Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliłeś. - wyminęłam go i zniknęłam w tłumie. Po chwili dotarłam pod scenę i odnalazłam przyjaciółkę. Widziałam jej pytające spojrzenie. Zapewne widziała jak wpadłam na Pana Tajemniczego i oczywiście nie raczyła mnie ratować z opałów, tylko czekać na rozwój sytuacji. Miałam ochotę ją udusić. Kiedy moje serce nieco się ustabilizowało, już miałam do niej coś powiedzieć, ale na scenę wyszli chłopcy i nie zdążyłam.
         Panowie prezentowali się wprost niesamowicie. Gabriel raz po raz zerkał w moją stronę, jakby sprawdzając czy nie uciekłam. Zaczynało mnie to powoli irytować, poza tym, myślami nadal byłam gdzie indziej. Źle czułam się z faktem, że zamiast cieszyć się i myśleć o moim chłopaku, intrygował mnie obcy facet. Było to dla mnie niepokojące, bardo niepokojące. Impreza powoli się rozkręcała. Chciałam potańczyć, muzyka mnie porywała do zabawy, jednak stabilizatorem mi na to nie pozwalał, w rezultacie stałam pod sceną i kołysałam się w rytm nadawany przez zespół. Nie chciałam pozwolić, żeby ktoś stanął pomiędzy mną, a Gabrielem. Dopiero co moje życie trochę się unormowało i sprostowało. Nie chciałam tego wszystkiego tracić przez głupoty. Piosenka za piosenką, ludzie wokół byli zachwyceni, skakali, tańczyli i śpiewali razem z wokalistami. Kto by pomyślał, że zwykły szkolny zespół osiągnie takie sukcesy. Zauważyłam, że wciągnęłam się w wir imprezy. Niestety nie przeżywałam tego tak jakbym chciała. Czekałam aż będę mogła znów krzyczeć jakieś radosne okrzyki. Wszystko było jak z automatu, zaplanowane, krok w krok powtarzające się to samo. Nie wiedziałam co się dzieje. Moje myśli nadal były daleko od klubu w którym się znajdowałam. Próbowałam przekonać siebie, żeby skupić się na tym co należy, ale bez skutku. Byłam wściekła na siebie. Co chwile odwracałam się, żeby zobaczyć, czy mężczyzna którego widuję od jakiegoś czasu nie stoi gdzieś w pobliżu. Kątem oka widziałam ciekawe spojrzenia Eve, która raz po raz mnie obserwowała.
Tłum się cieszył, ja automatycznie klaskałam. Oni tańczyli i skakali, ja czekałam na następny dogodny moment żeby zacząć śpiewać.
          - Teraz chciałbym na scenę zaprosić wyjątkową osobę, która urozmaici nasz dzisiejszy koncert - usłyszałam głos Erica, który wpatrzony był w Evelyn, a po jego twarzy błąkał się ponętny uśmieszek.
              Zobaczyłam jak w oczach mojej przyjaciółki rozbłysły iskierki. Jej podekscytowanie sięgnęło zenitu. Nie tylko dlatego, że zapraszał ją na scenę chłopak, w którym na zabój się zakochała, ale również dlatego, że scena to był jej żywioł. Uwielbiała śpiewać, a na scenie czuła się jak ryba w wodzie.
          - Evelyn, zapraszamy na scenę - podał jej dłoń i pomógł wskoczyć na scenę.
               Dziewczyna stanęła na scenie i podeszła do mikrofonu. Natychmiast zaczęła rozkręcać ludzi, nawiązała kontakt z całym trwającym w oczekiwaniu tłumem. Uśmiechnęłam się widząc jej zapał. Pozwoliła mi się oderwać myślami od mężczyzny i chociaż na chwilę o nim zapomnieć. Krzyknęłam w jej stronę, żeby zaczynali.Tłum oszalał na jej punkcie. Była teraz w centrum uwagi. Miała elektryzujące spojrzenie, tryskała z niej niesamowita energia. Muzyka była w niej, a ona była muzyką. Jej głos był idealnie dobrany do tonacji Erica. Wyglądali razem jak gdyby znali się i byli ze sobą od lat. To było niesamowite. Cieszyłam się, że nareszcie znalazła szczęście.
Po chwili rozległa się muzyka. Z początku śpiewać zaczął Eric, a chwilę później dołączyła do niego Evelyn. Miała niesamowity, natychmiast wpadający w ucho głos.
           Spojrzałam w stronę Gabriela. Nie patrzył na mnie. Zaniepokoiłam się. Jego spojrzenie było chłodne, pozbawione wcześniejszego blasku. Powędrowałam wzrokiem tam gdzie on i już wiedziałam o co chodzi. Z tyłu klubu, w cieniu, oparty o ścianę stał Tajemniczy Nieznajomy. Wszystko było by w jak najlepszym porządku gdyby się na mnie nie gapił. Przesuwał wzrokiem po całym moim ciele. Z jego spojrzenia biło pożądanie. Obserwował uważnie każdy mój ruch, chociaż nie było czego, ponieważ nie miałam możliwości do popisu. Popisu?! Co ja wygaduję.. Jak mogę mówić takie rzeczy! Nawrzeszczałam na siebie w myślach. Mężczyzna przyłapał mnie na tym, że na niego patrzę i uśmiechnął się po czym skinął głową w stronę nikogo innego jak Gabriela. Natychmiast odwróciłam się w stronę sceny. Spojrzałam na mojego chłopaka. Widziałam jak ma napięty każdy centymetr ciała. Nie było aż tak źle kiedy to dowiedział się, że mój ojciec podniósł na mnie rękę. Spoglądał prosto w moje oczy. Widziałam w nich...zawód? Smutek? Żal? Nie wiem. Przecież go nie zdradziłam. Nie znam tego mężczyzny. Nie widzę świata poza Gabrielem! Chłopak wypadł z rytmu. Przestał trafiać w dźwięki. Czy coś takiego mogło aż tak na niego wpłynąć? Czy na prawdę uważał, że mogło z tym facetem mnie coś łączyć? Odrzuciłam od siebie te myśli.
             Chłopcy również zauważyli, że coś nie grało. Spoglądali co chwila na Gabriela. Widownia również zareagowała negatywnie. Było słychać pomruki niezadowolenia. Piosenka dobiegła końca, a Gabriel wstał i na nic nie czekając zszedł ze sceny. Nie wachając się ani chwili ruszyłam w stronę zaplecza. Niezadowolenie tłumów przybrało na mocy. Przedzierając się między ludźmi usłyszałam głos Erica - Moi drodzy. Najwyższy czas dać się rozerwać naszej cudownej wokalistce przy jej solowym wykonaniu naszej piosenki.
          Chłopak zaczął grać na gitarze i rozległ się cudowny głos Evelyn. Nie zdążyłam się dobrze przysłuchać jaka to była piosenka, ponieważ już byłam w pomieszczeniu za sceną. Brunet stał oparty tyłem do mnie o blat stołu. Plecy nieco mu się rozluźniły, ale widziałam że nadal ciężko oddycha walcząc z emocjami.
- Gabu.. - położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu i odwróciłam go w swoją stronę. Nie mogłam wyczytać niczego z jego oczu. - kochanie, co się...
- Widziałem. Widziałem jak na ciebie patrzy! Rozbierał cię wzrokiem! Kto to jest? Kim on do cholery jest i co was łączy?!
- Uspokój się, proszę. Posłuchaj. Nie wiem kto to jest. Nie znam go. Nie masz się czego obawiać. Nie kręcą mnie dojrzali mężczyźni. - wspięłam się na palcach i pocałowałam go. Niestety nie odwzajemnił mojego pocałunku, ale wyczułam, że się rozluźnił i ustabilizował oddech. - Wierzysz mi czy nie?
            Gabriel skinął głową. Uśmiechnęłam się na choć tak mały przejaw aprobaty z jego strony. Wzięłam go za rękę i splotłam nasze palce. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i po chwili poczułam jego dłoń na moich plecach. Cieszyłam się niezmiernie. Jego reakcja na scenie nie wróżyła niczego dobrego, ale była widocznie tylko chwilowa.
- Wracamy? Chłopcy na ciebie czekają, jeszcze nie skończyliście koncertu.
- Skończyliśmy, nie ma już po co wracać. - Eric wszedł na zaplecze i rzucił Gabrielowi groźne spojrzenie. Zaraz za nim weszli pozostali członkowie kapeli oraz Eve, która natychmiast rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, co to miało znaczyć? - Eric wskazał ręką w stronę sceny.
- Źle się poczułem. Sorry.
- Ah tak. Mi to na coś innego wyglądało. Alice, może ty mi powiesz coś ciekawszego?
- Eric... Na prawdę, Gabe jest dzisiaj strasznie słaby, daj mu spokój.
- Oczywiście. Następnym razem w gorszy dzień po prostu nie wychodź na scenę.
- Nie przesadzasz...? To nie jego wina. - wtrąciłam widząc jego minę. Już miał coś odpowiedzieć, kiedy Eve sięgnęła po jego dłoń. Chłopak wyluzował i spojrzał na przyjaciela - Przepraszam stary. Zapomnijmy o tym.
         Gabu skinął głową i wyszedł tylnym wyjściem na parking. Minęłam Evelyn rzucając jej wdzięczne spojrzenie .- Widzimy się jutro. Wszystko wyjaśnię - powiedziałam szeptem i wyszłam za Gabrielem. Kiedy byłam na parkingu siedział już za kierownicą. Wsiadłam do samochodu. Całą drogę odbywaliśmy w ciszy. Kilka razy zbierał się w sobie, żeby się odezwać, ale w końcu nic z tego nie wychodziło. Kiedy chłopak zajechał pod mój dom i wyłączył silnik w końcu znalazłam w sobie odwagę i odwróciłam się w jego stronę. Położyłam dłoń na jego ręce i odezwałam się - Wszystko okay?
- Tak.. Myślę, że tak...
Czekałam w ciszy przez jakiś czas aż coś w końcu powie, jednak po raz kolejny ogarnęło nas milczenie.
- Czas na mnie.
         Skinął głową. Tylko tyle. Poczułam się źle. To nie była moja wina, a on jakby mnie za to karał swoim milczeniem. Było mi potwornie przykro. Co prawda, ja w jakimś sensie też zawiniłam. Kiedy wpadłam na Tajemniczego Nieznajomego nie mogłam od niego oderwać wzroku. Ale to jeszcze o niczym nie znaczyło! Miał wyjątkową urodę, nic więcej. Westchnęłam ciężko. - Nie pożegnasz się?

         Spojrzał na mnie. Nareszcie. Nachylił się i pocałował mnie w czoło. Nadal milczał. Miałam do niego żal. Tak. Ale co mogłam zrobić. Wystarczyło czekać. Kiedy wysiadłam z samochodu on natychmiast odjechał. Nigdy sie tak nie zachowywał. Zachowaniem całkiem się różnił od tego sprzed koncertu. Jeszcze długo stałam na ulicy z opuszczonymi rękoma, patrząc w stronę gdzie zniknął jego samochód. 


***
Wybaczcie.
Od ostatniego rozdziału minęło 118 dni.
Ta liczba mówi sama za siebie.
Miłej lektury.
Bezimienna.