- W porządku wszystko? Jak było wczoraj, nic nie mówił, czy... - jak zwykle się o mnie troszczył. W jego oczach widziałam zmartwienie i powagę. Postanowiłam mu szybko przerwać.
- Czy gdyby coś się stało, miałabym ten uśmiech na twarzy?
- Może rzeczywiście. Wsiadaj, mamy pięć minut do lekcji, musimy się pospieszyć.
Objęłam chłopaka w pasie. Już przyzwyczaiłam się do jazdy motorem. Było to całkiem przyjemne. Szczególnie jak byłam blisko Gabriela. Niestety przez najbliższy czas musiałam uważać. Chociaż nie będzie to wcale przyjemne, ponieważ wolałabym być w pobliżu bruneta. Pod szkołą byliśmy w niecałe trzy minuty. Nawet nie zauważyłam kiedy to minęło.
- Alice, czy my jesteśmy oficjalnie parą? - stanęłam i spojrzałam na niego z niepokojem. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Jesteśmy.. - powiedziałam ostrożnie.
- Bardzo dobrze - pocałował mnie i po chwili zrozumiałam po co było to wszystko. Rozejrzałam się po całym podwórku przed szkołą. Wszyscy uczniowie patrzyli w naszą stronę.

- Przeszkadza ci to?
- Trochę krępuje...
- Nie martw się. Masz przy sobie niezłe ciacho, nikt ci nie podskoczy - zaśmiał się i wziął mnie za rękę.
Mijaliśmy grupki uczniów, którzy co chwilę zerkali w naszą stronę. Wszędzie było słychać głosy zdziwienia i dezaprobaty. Niektórzy z ukrycia robili zdjęcia i myśleli, że tego nie widać. Już wiem co będzie tematem numer jeden na przerwie śniadaniowej. Przecież to jest gorący news. Znany i lubiany perkusista zespołu szkolnego ma dziewczynę. Dziewczynę, która ni stąd ni zowąd pojawiła się w szkole. Nie chciałam być w centrum uwagi, nienawidziłam tego. Przy samym wejściu stała Nadia. Jej wzrok mówił sam za siebie, Była wściekła, co najmniej. A wściekła Nadia nie wróży nic dobrego. Już sama się o tym nie raz przekonałam.
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze. Niedługo wszytko ucichnie. To jest na porządku dziennym. - uścisnął moją dłoń. Kiedy doszliśmy pod moją salę jeszcze raz dał mi całusa w policzek i poszedł na swoją lekcję. Kiedy zniknął za rogiem odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą Eve idącą szybkim krokiem w moją stronę.
- Czy ja dobrze widziałam?! - spytała podekscytowana.
- Ale, że co widziałaś... - zaczęłam się nią droczyć.
- Alice! Jesteś z Gabrielem, ot co widziałam. Czemu ja o tym nic nie wiem?!
- Bo to się stało nie dawno.. To znaczy jesteśmy razem od kilku dni.
- Nie wierzę... Po prostu nie mogę w to uwierzyć! Jesteście razem! - krzyknęła o kilka tonów za głośno.
- Ciiii - uciszyłam ją widząc spojrzenia znajomych z klasy - widzę, że się cieszysz, ale postaraj się to okazywać w nieco cichszy sposób, proszę... - blondynka zaśmiała się i uścisnęła mnie. Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy.
Lekcje zleciały stosunkowo szybko. Okazało się, że wczorajszy sprawdzian z matematyki został przełożony na dzień dzisiejszy. Jakiekolwiek tłumaczenia z mojej strony nie dały zupełni nic, ponieważ profesor Gruddings, nie chciał tego słuchać. Napisałam go najlepiej jak potrafiłam i miałam nadzieję, że dostanę minimum czwórkę. Reszta zajęć nie była jakaś stresująca. Przez cały dzień słuchałam o tym, że jestem z Gabrielem. Co chwilę jakaś dziewczyna ciężko wzdychała, dowiadując się, że największe ciacho w szkole jest już zajęte. Strasznie mnie to irytowało, ponieważ zdobywałam nowych wrogów, co wcale nie szło mi na rękę. Przez calutki dzień udało mi się unikać Gabriela. Wiem, że mnie szukał, bo Evelyn mi wspominała o tym na każdej przerwie. Za każdym razem zwinnie się wykręcałam. Niestety kiedy wychodziłam ze szkoły, aby udać się w stronę stajni wpadłam na bruneta.
- A gdzie to się panna wybiera? Alice, czemu mnie unikasz?
- Nie unikam cię, po prostu byłam zajęta, musiałam pouzupełniać braki z wczoraj, trochę mi to zajęło.
- Dobrze, nieważne - uśmiechnął się. Odetchnęłam z ulgą, że odpuścił kolejnych pytań. Już miałam odejść kiedy złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Z pewnością wszystko w porządku? Wydaje mi się, że coś jest nie tak, nie zachowujesz się jak zwykle.
- Gabriel, jest okej. Jestem zmęczona wczorajszą podróżą, a muszę jeszcze iść na trening.
- Okej, mogę do ciebie wpaść wieczorem? - spojrzałam na niego z politowaniem - Jesteś zmęczona, wiem. Nie będę cię już męczyć. Jutro się widzimy z samego rana. - pocałował mnie i odszeł w kierunku parkingu gdzie czekali na niego koledzy.
* Dwie godziny później *
Wyszłam ze stajni. Dopiero teraz byłam na prawdę zmęczona. Więcej, byłam padnięta. Odczuwałam każdy mięsień, miałam potworne zakwasy. Trening był spokojny, jednak przez całą jazdę byłam spięta. Instruktorka się trochę namęczyła, żeby mnie co chwila upominać. Nie mogłam się rozluźnić, a bardzo starałam. W końcu konie zawsze mnie uspokajały, a teraz zero skupienia i luzu. Nadia obserwowała mnie uważnie, ale to już była tradycja. O dziwo nie usłyszałam od niej żadnych kąśliwych uwag, jak nigdy. Stwierdziłam, że za dużo myślę i już miałam założyć słuchawki na uszy, kiedy przede mną stanął Eric. Natychmiast dotarł do mnie zapach jego perfum. Był oszałamiający i intensywny, jednym słowem niesamowity.
- Cześć Alice, co słychać?
- Hej, w porządku, wracasz z zajęć?
- Mieliśmy próbę z chłopakami, idę do domu, odprowadzę cię, bo mam po drodze.
- Jasne, dziękuję.
- No więc, gratulacje. Życzę wam szczęścia, Gabriel to świetny koleś, będzie ci z nim dobrze. - tradycyjnie wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego, zaciągając się nikotynowym dymem.
- Nie zaproponujesz mi?
- Czego? Tego? - spojrzał na fajkę - W życiu, to świństwo, nie wkręcam w to znajomych. A chciałabyś, że się pytasz?
- Nie, tak po prostu..
- Wszystko u ciebie w porządku?
- A co, wysłał cię do mnie Gabu?
- Zaraz od razu wysłał, nie mogę się sam spytać co słychać?
- Przepraszam, po prostu on się strasznie o mnie troszczy. Ale tak, w porządku, jak najlepszym. Jestem trochę obolała, ale to przejdzie.
- Obolała? - zobaczyłam błysk w jego oku.
- Tak, na treningu miałam wycisk i mam ponaciągane mięśnie. Wezmę gorący prysznic i wszystko będzie dobrze.
Po piętnastu minutach byliśmy pod moim domem. Robiło się chłodno i powoli się ściemniało. Temat który omawialiśmy nagle się skończył i nastała krępująca cisza. Spojrzałam na Erica. Był nieziemsko przystojny, pociągający. Ale także niebezpieczny, sprawiał wrażenie niedostępnego. Chciałam się już pożegnać i wracać do domu więc podeszła i pocałowałam go w policzek. Normalny gest. Zawsze żegnam się w ten sposób z przyjaciółmi, jednak kiedy dotknęłam ustami jego zarostu, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Spojrzałam mu w oczy. I stało się. Ale nie z mojej winy. Nie chciałam tego, nie mogłam tego zrobić. Eric schylił się i musnął moje usta. Delikatnie, spokojnie i kojąco. Rękę dotknął mojej twarzy i przyciągnął do siebie mocniej wpijając się w moje usta. Opamiętałam się w ostatniej chwili i odepchnęłam go od siebie. Spojrzał na mnie z krótkiej odległości i uśmiechnął się. Nic nie powiedział. Odwrócił się na pięcie i odszedł. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co zrobić. Wbiegłam do domu, szybko weszłam do pokoju i rzuciłam na łóżko. Po chwili zaczęłam obmyślać plan, co zrobić, aby Gabriel się nie dowiedział.
***
Hej wszystkim. Przepraszam, że taki krótki. Przepraszam, że dopiero teraz. Przepraszam, że zawiodłam. Ostatnio zawodzę wszystkich wkoło. Mam trochę problemów i powoli zaczynam nie wyrabiać. Już po prostu nie daję rady... Myślałam o zawieszeniu bloga na jakiś czas, ale stwierdziłam, ze się nie poddam. Kiedy widzę te wszystkie komentarze, od razu dostaję zastrzyk energii, żeby napisać chociaż króciutki rozdział. Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że następny będzie dłuższy.
Pozdrawiam,
Dżoana ;*