niedziela, 2 marca 2014

Rozdział X

- Ale...
- Gabriel, proszę Cię, jutro jest pogrzeb Grace , nie mam jak jechać, błagam.
- Kochana, oczywiście, że z tobą pojadę. Chciałem się zapytać o której mam po ciebie przyjechać.
- Jak najwcześniej.
- Może być szósta?
- Za trzy godziny.
- Alice, wiesz że jest jedenasta?
- Tak. Mogę na ciebie liczyć?
- Jasne, do zobaczenia.
- Dzięki - rozłączyłam się.
Uchyliłam okno, w domu było bardzo duszno. Miałam teraz trochę czasu, żeby się przygotować. Otworzyłam dużą szafę i wyciągnęłam czarną koszulę, jednak szybko z niej zrezygnowałam i
 wybrałam czarną sukienkę. Do tego czarne szpilki i miała kopertówka. Nie cierpiałam pogrzebów. Wszyscy ludzie są tacy smutni, przygnębieni, dobici tragedią. Najgorzej patrzy się na najbliższą rodzinę. Są najbardziej dotknięci i wstrząśnięci tym wydarzeniem. Nie chciałam zobaczyć rodziców Grace. Jej mama jest taka delikatna, nie mam pojęcia jak ona sobie daje radę. Nie wzięłam dużo rzeczy, w końcu jutro pod wieczór wrócimy. Spakowałam przygotowane rzeczy do torby. Na siebie wrzuciłam białą bokserkę i dresy, żeby był mi wygodnie w podróży. Spike siedział na łóżku i uważnie mi się przyglądał.
- Zostajesz w domu pyśku, nie możesz ze mną jechać.
Wszystko rozumiał. Ukrył mordkę w łapkach. On to umiał poprawić humor. Pogłaskałam go i wróciłam do szafy po jeszcze parę przydatnych rzeczy. Kiedy byłam gotowa i spakowana usiadłam na łóżku i spojrzałam na tablicę nad biurkiem. Przyglądałam się zdjęciom sprzed kilku lat, na których byłam z Grace. Na jednym z nich moja twarz jest cała w torcie, a moja przyjaciółka zwija się ze śmiechu. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wróciłam myślami do tamtego dnia.

 Był dokładnie dwudziesty drugi lipca, dzień urodzin Davida. Planowałyśmy dla niego niespodziankę. Zamówiłyśmy tort, zarezerwowałam miejsca w restauracji, Grace kupiła prezent. Zapowiadał sie niesamowity dzień.
- Alice, masz wszystko przygotowane? Musimy zaraz wychodzić.
- Grace, czy ty mi nie ufasz? Jestem najbardziej zorganizowaną osobą jaką znasz. 
- Niestety, tego nie da się ukryć. No dobrze, skoro jesteśmy gotowe i wszystko przygotowałyśmy to idziemy.
- Tato, to możesz nas zawieść? Pamiętasz, że mi obiecałeś? Wiesz, że ci nie odpuszczę. 
Mężczyzna się zaśmiał i wyczochrał nasze włosy.
- Panie Parker, nie jesteśmy małymi dziewczynkami, więc może pan nas tak nie traktować? - Grace odpowiedziała ze śmiechem i zaczęła układać poplątane włosy. 
- Dla mnie zawsze będziecie małymi dzieciakami. Dobra, pakujcie się do wozu, biorę klucze i zaraz będę.
- Dzięki. - ukochałam go i wybiegłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do auta i chwile później mój tata do nas dołączył. 
- Gdzie najpierw?
- Do cukierni na Perquins Street, muszę odebrać tort. - puściłam muzykę. Zaczęłyśmy z Grace wydzierać nasze gardła w niebogłosy. Akurat leciała piosenka zespołu Simple Plain " Your love is lie". Był to nasz ulubiony  kawałek. Stanęliśmy na światłach i spojrzałam przez szybę. W samochodzie obok siedzieli jacyś chłopcy i uważnie przyglądali się naszym wygłupom. Po chwili blondyn za kierownicą zatrąbił. Puściłam mu oko i chwile potem ruszyliśmy dalej. Po dwudziestu minutach miałyśmy wszystko załatwione i staliśmy ppod restauracją. 
- Dzięki tato, do zobaczenia wieczorem.
- Miłej zabawy dziewczyny - pomachał ręką i odjechał.
- Alice,szybko, zaraz będzie szesnasta i David przyjdzie.
Weszłyśmy do lokalu. Położyłam tort na stole i krzyknęłam do przyjaciółki aby podała mi świeczki. Zamówiłam tort czekoladowy, posypany wiórkami i z napisem "Wszystkiego najlepszego David!".  
Grace się nie odezwała ani nie podała mi świeczek. Zniecierpliwiona już miałam się odwrócić i ją ponaglić, kiedy ktoś delikatnie pchnął mnie do przodu. Niczego się nie spodziewając, nie zdążyłam złapać się czegokolwiek i wylądowałam twarzą w torcie. Od razu usłyszałam dobrze mi znany śmiech przyjaciółki. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą Davida szczerzącego swoje śnieżnobiałe zęby i trzymającego aparat. Nie udało mi się w porę zakryć twarzy, usłyszałam tylko wesołe: "Uśmiech proszę!" i zostałam oślepiona fleszem. 
- A to z jakiej racji!? David, to był twój tort!
- O wiele cenniejsze jest zdjęcie, które przed chwilą zrobiłem. 
- Wszystko zaplanowaliście! - rzuciłam ze śmiechem.
- Dokładnie i było warto.
- Boże jak ja was kocham.
Przytuliłam ich i resztę dnia spędziliśmy w podobnie wesołych i szalonych nastrojach.

Otarłam łezkę spływającą po policzku. Zauważyłam dopiero teraz, że ojciec kiedyś był całkiem.. normalny. Troskliwy, czuły, a teraz zwykły tyran. A ja nie umiałam mu się przeciwstawić Objęłam się ciasno rękoma i znów pogrążyłam w myślach.
Nie zdążyłam nawet zauważyć kiedy była już druga w nocy. Wzięłam torbę do ręki, pożegnałam z psiakiem i wyszłam po cichu z pokoju. Wiem, że i tak rodzice się dowiedzą, ze wyjechałam, ale musiałam być ostrożna, żeby ojciec mnie nie zatrzymał. Na dole było ciemno i cicho, co oznaczało, ze rodzice już są w sypialni. Odetchnęłam z ulgą i delikatnie nacisnęłam klamkę i cichutko się wysunęłam na zewnątrz. Na podjeździe stało czarne BMW. Gabriel coraz bardziej mnie zaskakiwał. Podbiegłam do samochodu, otworzyłam drzwi i wskoczyłam na miejsce pasażera.
- Witam moją szaloną dziewczynę.
- Już jesteśmy parą? - spojrzałam zdziwiona na bruneta, ale szybko machnęłam ręką - Nieważne, nie mam teraz do tego głowy. Dziękuję, że mi pomagasz.
- Nie ma sprawy - odpalił silnik i odjechał z podjazdu. - Alice, czy ten.. czy twój tata cie nie pozwolił jechać? Dlatego mnie poprosiłaś o pomoc?
- Gabu... Porozmawiamy o tym później, nie chcę teraz o tym rozmawiać, chciałabym się zdrzemnąć.. ale tak, domyśliłeś się.
Kątem oka zauważyłam jak chłopak zaciska mocniej ręce na kierownicy, ale nie odzywa się. Oparłam czoło o szybę i odpłynęłam w płytki sen.

 Powoli otworzyłam oczy, czułam na twarzy promienie słońca. Spostrzegłam, że jedziemy już przedmieściami Londynu. Z głośników w samochodzie leciała cicho puszczona muzyka. Spojrzałam na zegarek, była już dziewiąta. Przekręciłam głowę i przyglądnęłam się Gabrielowi. Wystukiwał w kierownice rytmicznie melodię piosenki. Był spokojny,opanowany i wyluzowany, jakby wcale go nie zmęczyła kilku godzinna podróż. Był taki przystojny.. Miał wyraziste rysy twarzy, magnetyzujące oczy i niesforne włosy dodające mu sexapilu. Normalnie chodzący ideał. Mogłabym się tak codziennie budzić i mieć przed oczami jego widok.
- Hej, wiem, ze jestem nieziemsko przystojny, oszałamiająco sexowny i wprost nie możesz się doczekać kiedy mnie pocałujesz, no ale litości, wpatrujesz się we mnie od dobrych pięciu minut - powiedział z uśmiechem na twarzy, nie odrywając wzroku od jezdni.
- A czy ty wiesz, że istnieje coś takiego jak skromność?
- Nie słyszałem, możesz mnie uświadomić? - pochylił się i pocałował mnie.
- Gabriel! Do cholery, skup się na drodze! - odepchnęłam go i spojrzałam na zatłoczoną ulicę.
- Prowadzę auto od dobrych.. - przerwał i spojrzał na mały wyświetlacz w desce rozdzielczej - ośmiu godzin, liczę na małe wynagrodzenie i spotyka mnie sprzeciw?
- Gabu, dobrze wiemy, ze chodzi o rozmowę. Słodzisz mi tutaj, żeby jakoś rozpocząć temat mojego ojca.
- Rozgryzłaś mnie, ale buziaka też liczyłem. No więc, czemu ci nie pozwolił jechać?
Odwróciłam wzrok i wyjrzałam przez okno. Mijaliśmy tradycyjne szeregowca , jakie można zobaczyć na przedmieściach. Małe ogródki przed domami były zadbane i zagospodarowane. Przed każdą posesją stał zaparkowany samochód. Co jakiś czas minęły mi przed oczyma dzieci idące do szkoły.
- Nie wiem.
Co prawda słońce świeciło, ale nad miastem wisiały chmury. Było kwestią czasu, aż deszcz lunie. Opady w Londynie, to tak jak upały na pustyni.
- Alice, jak to nie wiesz? Do cholery, rozmawiałaś z nim? Próbowałaś mu przemówić do rozsądku?
- Tak - krótka odpowiedź, nie chciałam drążyć tematu.
- A co z twoją mamą? Nie wstawiła się za tobą? Ona też nie ma w tym wszystkim głosu?
- Nie. - chłopak westchnął , ale zakończył temat, nie ciągnąc go dalej, za co dziękowałam mu w duszy. - Zatrzymaj się na stacji, muszę się przebrać.
Brunet zajechał na parking przy stacji paliw. Wyłączył silnik i wysiadł z samochodu zatrzaskując drzwi. Dopiero gdy i ja wysiadłam, zorientowałam się, że ona ma już na sobie spodnie od garnituru, śnieżnobiałą koszulę i czarny krawat.
- A ty po co?
- Żeby ci pomóc.
Prychnęłam ze śmiechu. Niby w czym miałby mi pomagać? Weszłam do kabiny i zamknęłam się na zamek. Pięć minut potem palnęłam się dłonią w czoło i uchyliłam drzwi, wpuszczając chłopaka do środka. Brunet zatrzasnął za sobą drzwi i przysunął się bliżej mnie. Położył jedną dłoń na moim biodrze i pochylił się na tyle, żeby dotknąć ustami płatka mojego ucha. Po całym ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

- Mówiłem, że będę ci potrzebny - drugą dłonią delikatnie zapiął zamek z tyłu sukienki.
- Dziękuję, a teraz wynocha, bo się spóźnimy - założyłam czarne buty na obcasie i popchnęłam go do wyjścia.
- A nagroda?
Przewróciłam oczami i od niechcenia dałam mu buziaka w policzek.
Dziesięć minut później dojeżdżaliśmy już do cmentarza. Do uroczystości pozostało jakieś dwadzieścia minut. Wysiadłam z samochodu i nie czekając na Gabriela podeszłam do straganu ze zniczami i kwiatami. Chwilę potem dołączył do mnie chłopak.
- Wybrałaś już wieniec?
- Pokręciłam głową i wypatrywałam mojego celu.
- Może pomogę? - zza lady wyszła kobieta w średnim wieku, uśmiechając się do nas serdecznie.
- Poproszę bukiet konwalii.
- Już, proszę chwilę poczekać - kwiaciarka wyszła na zaplecze.
- Konwalie? - chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Grace je kochała.
Brunet kiwnął głową ze zrozumieniem. Kilka minut później byliśmy już pod kaplicą. Zebrało się już sporo osób. Niektórzy byli smutni i przygnębieni, inni zaś wręcz przeciwnie. Uśmiechnięci, rozmawiali w małych grupkach jakby pogrzeb to była tylko formalność. Nie rozglądałam się, tylko niepewnym krokiem weszłam kaplicy. Zamarłam. Stanęłam i nie mogłam się ruszyć. Ani o centymetr. Świątynia była już nieco zapełniona ludźmi, ale to nie to spowodowało u mnie blokadę. Przy ołtarzu stała niewielka biała trumna. Była otwarta. Na wyściełanych aksamitem białych poduszkach spoczywała Grace. Wyglądała tak jakby spała. Podeszłam wolnym krokiem do przodu, Gabriel szedł zaraz za mną. Dobrze, że czuwał, ponieważ moje nogi odmawiały współpracy. Na twarzy dziewczyny błąkał się leciutki uśmieszek. O czym musiała myśleć w chwili samobójstwa, że zasnęła na zawsze z takim wyrazem twarzy. Blond loki delikatnie opadały wokół bladej twarzy.

Wspaniałe piegi zblakły i straciły swój wyrazisty wygląd. Była ubrana w skromną białą suknię. Usłyszałam za plecami jęk rozpaczy. Znałam ten głos. Nie odwróciłam się. Nie mogłabym spojrzeć mamie Grace w oczy. Nie wytrzymałabym widoku załamanej i zrozpaczonej kobiety. Stworzyłam niewidzialną barierę, która chroniła mnie przed dźwiękami dochodzącymi z otoczenia i skupiłam moją uwagę na białej trumnie. Ciało dziewczyny było strasznie wychudzone, skóra i kości. Na lewym nadgarstku wisiała złota bransoletka z sercem, którą podarowałam jej razem z Davidem. Przegub drugiej dłoni był zabandażowany. A więc odebrała sobie życie podcinając swoje żyły. Wydała z siebie cichy jęk rozpaczy. Przesunęłam wzrokiem jeszcze dalej. Na nogach miała białe rajstopy. Wyglądała jak anioł. Tylko szkoda, że skrzydła tego anioła na zawsze zamarły w bezruchu. Wzdłuż ciała usypane były białe i blado-różowe płatki róż, co podkreślało delikatność Grace. Weszłam na stopień i drżącą ręką objęłam dłoń przyjaciółki. Była lodowata. Drugą rękę delikatnie włożyłam między jej dłonie bukiet konwalii.
- Gabu.. - szepnęłam w stronę chłopaka. Brunet momentalnie mnie objął. Nogi ugięły się pode mną. Powoli się obróciłam i natknęłam na spojrzenie pani Blackhole. Było puste, wyprane ze wszelkich emocji. Widać po niej był, jak bardzo nią wstrząsnęła ta tragedia. Bardzo się zaniedbała. Makijaż byle jaki, włosy nieułożone, oczy podkrążone. Obok wymizerniałej kobiety stał jej mąż - oficer wojsk lądowych. Ubrany był w oficjalny mundur, w ręce trzymał czapkę oficerską. Usta miał zwężone, oczy wyrażały.. No właśnie, co wyrażały? Nie mogłam tego z nich odczytać. Skinęłam w ich stronę głową, nie mogąc zmusić się do podejścia do nich. Matka mojej przyjaciółki lekko się uśmiechnęłam, co sprawiło, ze chociaż trochę się uspokoiłam. Oficer również skinął głową i ujął żonę za rękę.
- Chcesz wyjść?
- Nie. Zaraz zaczyna się uroczystość. - w tym samym momencie na ambonę wyszedł pastor. Grace wychowała się w rodzinie chrześcijańskiej. Nie była osobą bardzo wierzącą, ale do kościoła chodziła. Zawsze mi powtarzała, że nie chce, żeby na jej pogrzebie odbyła się msza. Rodzice zapewne uszanowali jej decyzję.
- Bracie, siostry, zebraliśmy się tutaj aby pożegnać naszą siostrą, córkę, wnuczkę, przyjaciółkę oraz koleżankę. Odeszła od nas w bardzo młodym wieku. Była wspaniałą osobą, kochającą, czułą i delikatną. Wiele z was zapewne pomyśli, że targnięcie na życie to rzecz straszna i niedopuszczalna. Jednak w niektórych przypadkach jest to ucieczka  od cierpienia, natychmiastowa ulga. - na sali rozległ się szum szeptów - Nie chcę żebyście to uznali jako moje poparcie samobójstwa. Nie. Nie o to chodzi. Śmierć tej młodej dziewczyny to dla nas wszystkich niewyobrażalna strata. Co musiał zdarzyć się w życiu tej pięknej młodej dziewczyny, ze dokonała takiego czynu?
"Ja wiem"
Dlaczego ją teraz żegnamy?
"Ja wiem"
Nie odpowiemy na to pytanie. To jedna wielka niewiadoma.
" Jednak nie taka niewiadoma. To przez mojego ojca"
Ulżyła swojemu cierpieniu, a teraz my także cierpimy. Jednak niepotrzebnie. Ona cały czas jest wśród nas. Nie ciałem, lecz duszą. Nie zapominajmy o tym i pożegnajmy ją godnie.   A teraz zapraszam mamę Grace, która chciałaby powiedzieć parę słów.
Szczupła kobieta pospiesznie podeszła do ambony i oparła się na niej. Powoli przejechała wzrokiem po wszystkich obecnych. Kaplica wypełniona była po brzegi.
- Dziękuję, że tak licznie przybyliście na pożegnanie mojej córeczki. - po tym zdaniu się wyłączyłam. Nie mogłam się teraz rozkleić, bo nie byłabym w stanie tam podejść, a co dopiero coś powiedzieć. Nie przygotowałam się tą pożegnalną mowę. Nie wiedziałam co powiem. Nie miałam pojęcia co mówi się na takich uroczystościach. Będę myśleć na bieżąco. Byłam zdenerwowana, ręce mi drżały, obleciały potem. Gabriel delikatnie ujął moją dłoń i spokojnie ścisnął, dając mi tym samym otuchy. Oparłam głowę o jego ramię, przymknęłam oczy i wyłączyłam myśli.
-...kocham cię córeczko. A teraz jeszcze jedna osoba chciałaby coś powiedzieć. Alice...
Brunet ponownie ucisnął moją dłoń. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że wszystkie spojrzenia są skierowane w moją stronę. Skinęłam głową i wstałam wygładzając sukienkę. Ruszyłam między ławkami i po chwili stałam przed smutną kobietą. Ona tylko położyła mi rękę na ramieniu i szepnęła ciche dziękuję, po czym wróciła do ławki.
- Nie wszyscy mnie znają więc może się przedstawię. Nazywam się Alice Parker i jestem przyjaciółką Grace. Widzę po waszych twarzach, ze jesteście nieco zdziwieni, no bo jak może istnieć przyjaźń, kiedy jedna z osób będzie pogrzebana. Otóż może. Znałyśmy się od niecałych pięciu lat. Niedużo, jednak przez ten krótki czas stworzyłyśmy nierozerwalną więź, której nawet śmierć nie rozłączy. Dzień w którym dowiedziałam się o śmierci mojej najlepszej, a za razem jedynej przyjaciółki był najgorszym dniem w moim życiu. Bardzo trudno było mi się z tym pogodzić i myślę, że nie udałby mi się to, gdyby nie mój chłopak - spojrzałam na Gabriela, który uśmiechnął się i pokazał, ze dobrze mi idzie - oraz świadomość, że Grace nade mną czuwa. Ktoś, kiedyś powiedział, ze przyjaciele są jak ciche anioły, które pomagają nam powstać, kiedy nasze skrzydła zapominają latać. Grace była, jest i będzie dla mnie takim aniołem, a także pewnie dla niejednego z was. Teraz placzemy, cierpimy, przeklinając los za tę tragedię. Minie kilka dni, może tygodni i przestaniemy. Ale nie dlatego, że zapomnimy, tylko dlatego, że uświadomimy sobie fakt, ze Grace wcale nie umarła. - wyjęłam z kieszenie rękawiczkę i założyłam na dłoń. - Kiedy człowiek odchodzi, tylko jego ciało  umiera - zdjęłam rękawiczkę - a jego dusza nadal żyje - ukazałam gołą dłoń - Grace jest obok mnie i obok was, a także w naszych sercach, nie zapominajmy o tym. - Na tym zakończyłam moją mowę. Jeszcze musiałam zrobić jedną rzecz. Odpięłam mój łańcuszek zawieszony na szyi i włożyłam w dłoń mojej przyjaciółki. - Kocham Cię Grace i przepraszam. - powiedziałam na tyle cicho, ab nikt nie usłyszał.


***
Okej, dzisiaj miałam więcej czasu, więc uzupełniłam rozdział o kilka obrazków. Dzisiaj rozdział w nieco przygnębiającym nastroju, ale postaram się już niedługo napisać coś pozytywnego ♥ Nie będę się więcej rozpisywać, bo w sumie nie mam o czym. Chciałam wam podziękować za wspaniałe komentarze i za 8 000 tys wyświetleń, normalka, KOCHAM WAS! ♥♥
Pozdrawiam, 
Bezimienna :**

32 komentarze:

  1. Wreszcie!
    ·····
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial, dziekuje za umilenie mi wieczoru ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż taki krótki to on nie jest ;)
    Chociaż powiem, że łza zakręciła mi się w oku, gdy czytałam o pogrzebie. Cóż nie miłe wspomnienia zaczęły napływać...
    Szkoda mi Alice. Straciła przez swojego ojca najlepszą przyjaciółkę, ale zastanawia mnie to, co go do tego skłoniło? Przecież tam w jej wspomnieniach wydawał się być...miły?
    Ogólnie rozdział świetny i z niecierpliwością czekam na następny :*
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    ostatnitaniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. "Przyjaciele są jak ciche anioły, które pomagają nam powstać, kiedy nasze skrzydła zapominają latać" uwielbiam wręcz to zdanie. Trochę smutny rozdział. Grace musiała wyglądać strasznie niewinnie, prawie jak laleczka z bladą buzią i jasnymi piegami. Dobrze, że Alice może liczyć na Gabriela. Gdyby nie on, nie dotarłaby pewnie na ten pogrzeb. A jej ojciec... Kiedyś taki kochany, uśmiechnięty. Co sprawiło, że tak bardzo się zmienił i co doprowadziło do czynu jaki popełnił?

    OdpowiedzUsuń
  5. Super piszesz.Czekam na kolejny rozdział. : )

    OdpowiedzUsuń
  6. WSPANIAŁY. Tylko jedno słowo może opisać twoje dzieło. Naprawdę posiadasz dar :) jest mi oczywiście smutno z powodu śmierci Grace, ale oczekuję jak dalej potoczy się ta akcja. Jestem równiez ciekawa co stanie się z ojcem Alice. Ten drań powinien skończyć w więzieniu! Krew mi się gotuję jak sobie przypomnę co on zrobił... Takie świństwo.
    Są i także dobre strony tego smutnego rozdziału... Mianowicie relacja Gabriela i Alice. Bosko! <3
    Uwielbiam to !!! Trochę długo nie dodawałaś dalszej części tej niesamowitej historii, ale było warto ^^ Nie mogę się doczekać co będzie dalej...
    Ps. Piszesz wspaniałe porównania. Anioł... cudo... W życiu bym na to nie wpadła. Idealnie oddałaś nastrój panujący na pogrzebie a poza tym sama moge sobię tylko wyobrażać ubiór Grace. Liczę, że właśnie jej zdjęcie pojawi się disiaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mega dzięki za wspaniałe słowa uznania :) Bardzo podbudowują, co do zdjęcia, szukałam bardzo długo, niestety trudno znaleźć, więc jest tylko detaliczne, które skupia się na kwiatach c: Przepraszam, że nie udał mi się znaleźć innego zdjęcia, następnym razem postaram sie bardziej dopasować treść do zdjęć :)
      Pozdrawiam, Dżoana ;*

      Usuń
    2. Te i tak są wspaniałe :) śliczna sukienka :3

      Usuń
  7. Super rozdział. Mowa piękna <3 aż sie wzruszyłam.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gabriel jest wspaniały. Na zwykłe "proszę" rzucił wszystko i pojechał z Alice aż do Londynu. To było z jego strony po prostu cudowne. Całe to wsparcie, jakiego udzielił dziewczynie jest dokładnie tym, czego ona potrzebowała.
    Strasznie mnie zastanawia zmiana, która zaszła w ojcu Alice. Kiedyś był naprawdę dobrym rodzicem! O tym świadczy cała jej retrospekcja. Ukazała ona go w świetle, w jakim nie spodziewałam się go zobaczyć. A także pokazała przyjaźń Alice z Grace. Cieszę się, że napisałaś to wspomnienie :)
    Pogrzeb również bardzo mi się podobał. Szczególnie słowa pastora. Nie spodziewałam się, że ktoś taki mógłby okazać zrozumienie dla samobójstwa. To bardzo delikatny temat. Jeszcze niedawno tabu. Niewiele osób potrafi zrozumieć, że są ludzie, dla których jest to jedyne wyjście. Jedyna dobra decyzja. Cieszę się, że umieściłaś tutaj te słowa.
    Przemowa Alice bardzo mną poruszyła. Mi osobiście dość trudno uwierzyć w wizję, którą przedstawiła. Niemniej te słowa działają bardzo kojąco na zranioną duszę. Tęsknota oczywiście pozostanie, podobnie jak żal i smutek po stracie kochanej osoby. Ale przynajmniej w środku czuje się cudowny spokój.
    Ciekawa jestem, czy w następnym rozdziale Alice będzie rozmawiać z Davidem. Trochę mi go tutaj brakowało...
    Rozdział wspaniały. Potrafisz naprawdę cudownie pisać :)
    Życzę weny przy kolejnym rozdziale.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne. Bardzo mnie poruszył ten pogrzeb. Wspaniale piszesz. Popłakałam się pod koniec. Nienawidzę ojca Alice. Jak można być takim tyranem?! Czekam na kolejny świetny rozdział.
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Płaczę ;( Tak bardzo wczułam się w rolę Alice, że mam wrażenia, jakby to moja przyjaciółka popełniła samobójstwo. Przemowa Parker była cudowna. Dziewczyna sama bardzo przeżyła śmierć swojej przyjaciółki, jednak umiała powiedzieć coś, co na pewno nie jest dla niej obojętne.

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny rozdział. Uwielbiam Cie Talenciaro Nasza!

    OdpowiedzUsuń
  12. hej. jestem tu od niedawna. I bardzo się cieszę,że trafiłam na Twoje opowidanie. Ta cał historia z Grace bardzo mnie poruszyła. W niesamowity sposób wszystko przedstawiłaś. jesteś cudowna.
    Gabriel bardzo troskliwie zajmuje się Alic . Jest dla niej taki wyrozumiały i czuły. Jest wtedy,gdy go najbardziej potrzebuje. Nie ukrywa tego ,że mu się podoba i zależy mu na niej. Prawdziwy przyjaciel . Nie odmawia ,gdy jest komuś potrzebny.
    jednym słowem ZAKOCHAŁAM SIĘ W TWOIM OPOWIADANIU! Chcę wiecej i więcej. Uzależniłam się. :-D
    życzę dużo weny i czekam nn.
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku... brak słów *.* Piękne, smutne, ale piękne <3
    Masz talent <3 Bardzo mnie poruszył ten rozdział :')

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie to napisałaś. Rozdział cudny. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez te wszystkie emocje nie wiem co napisać...
    Podjęłaś się trudnego wyzwania i udało Ci się. Ja sama prawie się popłakałam czytając to, a jest to pewna rzadkość ostatnio. Nie potrafię wprost opisać swoich uczuć ale uwierz, że bazują we mnie różne emocje...
    Nie wiem może napisze coś więcej pod następnym rozdziałem, bo teraz nie dam rady.
    Dziękuje za link na moim blogu warto było przeczytać i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Popłakałam się, gdy Alice wygłaszała mowę pożegnalną, a jestem "twarda" jeżeli chodzi o takie sprawy. Ślicznie to napisałaś. Będę czytać.

    http://blessed-with-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę zaobserwować. Nie wiem czemu. Mogłabyś mi napisać na blogu o nn, bo nie chcę przegapić?

      Usuń
  17. Fantastyczne ... popłakałam się. Czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam wszystkie rozdziały za jednym zamachem. Przyznam, że początkowo nie byłam pewna czy opowiadanie mi się spodoba, a teraz wyczekuję kolejnego rozdziału z niecierpliwością :) Niezmiernie się cieszę, że gdzieś tu pojawia się wątek jazdy konno- kocham konie i sama jeździłam trochę. Trochę dziwi mnie zachowanie Alice- w tym sensie, że ile ona zna Gabriela? No parę dni, a już są parą. No ale nie to żeby to jakoś bardzo przeszkadzało. Co do rozdziału to świetnie napisany. Porównując pierwszy rozdział, który bardzo mnie zaciekawił do tego, do dziesiątego - jest super. Zaczęłaś bardziej wszystko opisywać co mi się podoba :P Świetnie opisałaś uczucia towarzyszące na pogrzebie, co łatwe nie jest ;) Na razie nie mam co więcej napisać. Ogólnie bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że rozwiniesz wątek z Erickiem :3
    Czekam na kolejny rozdział.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Genialny blog,wciąga od pierwszego rozdziału. Czekam na dalsze losy Alice i Gabriela.

    OdpowiedzUsuń
  20. KIEDY KOLEJNY ROZDZIAŁ??? NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!!!! : ) <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Niesamowity blog :D Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D zapraszam do mnie :)
    http://strazniczka22.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. To jest genialne :D teraz rycze jak głupia :,( strasznie jestem ciekawa dalszego ciągu :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Przez ciebie się popłakałam!
    Boski rozdział!
    Boski blog!
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ojej <3 Będę czytać świetnie piszesz, podoba mi się. Jestem nowa na Boggerze ;3 Obserwuję i nadrabiam poprzednie rozdziały ;3

    OdpowiedzUsuń
  25. Poruszający rozdział, naprawdę. Moim zdaniem bardzo trudno jest opisać takie momenty, bo trzeba wyczuć granicę, która oddziela nienaturalną obojętność postaci od przesadnej rozpaczy. Tobie się to udało i jestem z Cb bardzo dumna ;P Myślę, że imię Grace też ma tu znaczenie - "Łaska". Dzięki niebiosom za Gabriela, gdyby nie on nie wiadomo jak Alice by sobie poradziła ;P
    Napisałabym, że rozdział mnie wciągnął, ale biorąc pod uwagę tematykę, to chyba jest trochę nie na miejscu ;P Zwróciłam uwagę na moment, kiedy Alice wsuwa wisiorek w rękę Grace, chyba najbardziej się wtedy wzruszyłam ;)
    Jestem bardzo ciekawa, co planuje Alice, po ucieczce raczej będzie miała ciężko wrócić do domu ;P a raczej się zczają rodzice ;P Może wyjadą z Gabrielem? ;)
    Bardzo dobrze piszesz, oprócz tego, że czyta się naprawdę dobrze, to jeszcze doskonale oddziałujesz na emocje czytelnika ;)
    Życzę weny i pozdrawiam
    Court.
    www,hgwk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetne! Kiedy dalsze rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  27. Jejku jakie to cudowne ah :( Płakać mi się chcę :(

    OdpowiedzUsuń
  28. Ryczałam jak bóbr ;-; Masz naprawdę wielki talent <3

    OdpowiedzUsuń