piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział II

Obudził mnie przeraźliwy pisk, dochodzący spod poduszki. Zerwałam się na równe nogi, mało nie zrzucając psa na ziemię.
- Cholerny budzik - sięgnęłam po komórkę i wyłączyłam alarm. Rozejrzałam się i rzeczywistość powróciła. - Tylko nie to..
Rozejrzałam się za swoim notesem, w którym zapisany miałam plan miasta. Musiałam sobie przygotować go parę dni wcześniej, aby wiedzieć jak trafić do nowej szkoły. Zeszyt leżał na szafce, sięgnęłam po niego i po chwili zza okładki wysunęło się wspólne zdjęcie z Grace.  Nagle moje myśli powędrowały do wieczora, kiedy ją poznałam. Pamiętam dobrze ten dzień. Tradycyjnie pokłóciłam się ze starymi. Ale nie tak jak zwykle, że na następny dzień było już w porządku. Nie. To był najgorszy dzień jaki kiedykolwiek miałam. Rozeszło się o to, że nie wróciłam na noc. Była ogromna awantura, krzyki, wrzaski. Miałam dość, wzięłam z pokoju torbę, włożyłam parę ciuchów i wyszłam z domu. Nie miałam pojęcia gdzie idę, z oczu płynęły mi się łzy, myślałam o tym gdzie się podzieję. Doszłam do starego dębu i zrobiło mi się słabo. Usiadłam i  zaczęłam obserwować przechodniów. Wtedy podeszła Grace. Jak gdyby nigdy nic, zaopiekowała się mną. Przenocowała mnie. Od tamtej pory byłyśmy nierozłączne, jak siostry. Byłyśmy pewne, że nic, nigdy, w żaden sposób nas nie rozdzieli, a wystarczył do tego mój ojciec. - Odruchowo sięgnęłam dłonią do łańcuszka zawieszonego na szyi z napisem forever. To był prezent na urodziny, który dostałam od Grace. - On zawsze wszystko psuje - zamknęłam notes i położyłam na szafce. Ze złości rzuciłam poduszką w ścianę i zalałam się łzami.
Ile jeszcze będę płakać, na ile starczy mi sił, na jak długo moja pamięć będzie odtwarzać ostatnie lata? W ten sposób tylko się wykończę. Może wystarczy wyłączyć wspomnienia, zapomnieć.. - opadłam z powrotem na łóżko. Pokręciłam bezradnie głową, chwyciłam drugą poduszkę i wywrzeszczałam w nią z całej siły: Nie mogę  zapomnieć!! - ton mojego głosu trochę zelżał gdy nadal mówiłam - Nie chcę zapomnieć, nie potrafię.. - Nagle poczułam szorstki język na mojej dłoni i uśmiechnęłam się do siebie. Wstałam z łóżka i przytuliłam Spike'a. - Dzięki ze jesteś - pocałowałam go w pyszczek i podeszłam do szafy z ogromnym lustrem. Muszę przyznać, że wyglądałam tragicznie. Włosy w totalnym nie ładzie, pod oczami cienie, blada, zapłakana. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i założyłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy. Nałożyłam trochę podkładu, aby zamaskować okropne wory pod oczami, pomalowałam delikatnie oczy i musnęłam usta błyszczykiem. Ponownie przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że jest o wiele lepiej.
Zarzuciłam torbę na ramię i zeszłam na dół. Chwyciłam butelkę wody i jabłko. Ubrałam szybko czarne vansy, sięgnęłam po klucze i nacisnęłam szybko klamkę, chcąc niezauważenie wyjść. Niestety zatrzymał mnie głos ojca. - Podrzucić cię? Zaraz jadę do pracy, możesz się ze mną zabrać.
- Nie, dzięki.
- Wiesz jak trafić?
- Nie, nie wiem i dlatego idę sama na piechotę. - widząc zatroskany wzrok ojca odpowiedziałam szybko - Tato, sprawdziłam w internecie, wiem gdzie iść.
- No dobrze, miłego pierwszego dnia.
- Nie powiedziałabym, że będzie on miły, na razie.
Gdy wyszłam na zewnątrz, oślepiły mnie jaskrawe promienie słońca. Założyłam okulary i skręciłam w prawo. Miałam nadzieję, że nie zgubię się, co było dosyć możliwe, bo do nowego liceum miałam 15 minut drogi. Spojrzałam na zegarek. Była już godzina 7.30. Po drodze mijałam domy niemal identyczne jak nasz. Cały czas rozglądałam się uważnie dookoła. Co jakiś czas naszczekał na mnie pies, zza ogrodzenia. Czułam się jak intruz. Po drodze mijałam ludzi, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. To oczywiste, przecież mnie nie znali. Nagle usłyszałam za sobą kilka głosów, prowadzących ożywioną rozmowę i za każdym razem śmiejących się. Nie przyśpieszyłam, ani nie zwolniłam, nadal szłam swoim normalnym tempem, ignorując osobliwe głosy za mną.
- Ślicznotko, a ty jak się nazywasz? Bo raczej stąd nie jesteś, gdzie się wybierasz? - głosowi zawtórował okropny śmiech.
Nadal usilnie ignorowałam nieznajomych, nie chciałam kłopotów, szczególnie w miejscu, którego w ogóle nie znam.
- Ejejej, mała, zaczekaj - chwycił mnie za bark, na co znieruchomiałam - Od razu lepiej. - odwrócił mnie w swoją stronę.
Spojrzałam na chłopaka. Był może o rok starszy. Obok niego stała jeszcze trójka nieznajomych. Zlustrował mnie od dołu do góry i na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
- To co, zabawimy się? - jego głosowi zawtórował śmiech kumpli. Skrzywiłam się i cofnęłam do tyłu.
- Niestety, bardzo mi przykro, ale nie mam czasu - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę szkoły.
- Hmmm, zadziorna. Lubię takie. - chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zbliżył usta do do mojej twarzy. Myślałam że mnie pocałuje, ale wypowiedział tylko kilka słów. - Mnie się nie odmawia.
- Daj spokój Jackson, nikt się z tobą nie umówi. Wcale mnie to nie dziwi. - Obok nas zmaterializowała się wysoka blondynka. - Idź już na trening, bo się spóźnicie.
- Możesz się nie wtrącać? Nie widzisz, że nawiązujemy znajomość, z nową? - ostatnie słowo mocno podkreślił i spojrzał mi w oczy.
- To, że nowa, nie oznacza, że dam sobą pomiatać - wyszarpnęłam się z ucisku i odeszłam od tego kretyna.
- No, no, jesteś pierwszą która mu się postawiła. Słowa uznania - popatrzyłam na dziewczynę, która zrównała ze mną kroki. Nie znałam jej więc kiwnęłam tylko głową - Przepraszam, zapomniałam, jestem Evelyn, Eve - uśmiechnęła się i wyciągnęła do mnie dłoń.
Spojrzałam na nią niepewnie, ale po chwili namysłu odwzajemniłam uśmiech i ujęłam jej dłoń - Alice.
Stwierdziłam, że przyda mi się sprzymierzeniec, ktoś kogo będę znała. Wolałabym nie wkraczać do szkoły, nie wiedząc gdzie iść i co zrobić. Sama. Eve wyglądała całkiem sympatycznie, więc stwierdziłam, czemu nie.
- Dzięki za pomoc, strasznie upierdliwy gościu
- Pomoc? Sama sobie dałaś radę, moja droga. A do tego będziesz się musiała przyzwyczaić. On jest niemożliwy, ale da się go zneutralizować. Po prostu nie zwracaj na niego uwagi i ignoruj go, a jak jesteś na siłach, możesz mu dogryźć. Wtedy powinien się odczepić.
- Dzięki za dobrą radę, na pewno ją zastosuję.
- A więc jesteś nowa, skąd przyjechałaś? - spojrzała na mnie zaciekawiona
- Z Londynu.
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy - Z Londynu, przeprowadzasz się do takiego miejsca? Dlaczego? - zaśmiałam się - Przepraszam, wiem, jestem niewyobrażalnie ciekawska. Nie musisz odpowiadać.
- Nie ma sprawy. Ojciec dostał tutaj lepszą pracę no i decyzja zapadła.
- Rozumiem. No to jesteśmy. Oto Liberty High School, twoje przyszłe piekło, które znienawidzisz - powiedziała poważnym głosem, ale po chwili wybuchła śmiechem. - Żartuję, szkoła jest wybitna i szybko się wkręcisz. Na początku musisz iść do dyrektora. On cię przydzieli do klasy i da ci plan zajęć.
- Powiesz mi gdzie to jest? W sensie gabinet dyrektora.. - powiedziałam nieco zmieszana. Czułam się taka obca, zgubiona.. Szkoła z zewnątrz wydawała się ogromna. Przed budynkiem, na placu stały grupki uczniów. Próbowałam jakoś wtopić się w tłum, ale i tak czułam na sobie ciekawskie spojrzenia.
- Oczywiście, zaprowadzę cię. Chodź.
Weszłyśmy do środka. Eve zaczęła mnie prowadzić przez gąszcz korytarzy. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie idę, nawet nie wiedziałabym jak wrócić. Na wszystkich korytarzach były poustawiane szafki. Co chwila ktoś rzucał miłe spojrzenia w stronę blondynki, co chwila była witana przez rózne osoby.
- Jesteś popularna. - stwierdziłam
- Ja? Żartujesz chyba. Najpopularniejszą, a zarazem najgorszą osobą w całej szkole jest Nadia - dziewczyna wyraźnie ściszyła głos. - Uważaj na nią, to bezwzględna suka. Nie ma serca, a jeżeli w jakimś momencie uznasz, że jednak ma, to znaczy że tobą zmanipulowała. Nie wdawaj się z nią w ŻADNE gierki. Nikt z nią jeszcze nie wygrał.
- W takim razie nie będę z nią pogrywać, nie potrzebna mi do szczęścia.
Evelyn szeroko się uśmiechnęła - I to mi się podoba, tego się trzymaj .
Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na ścianę gdzie wisiała galeria zdjęć.
-Macie szkolny zespół?
Eve spojrzała na zdjęcia.
- Tak. Nazywają się Simple Road. Od lewej Nick, Chad, Marc...
- I Gabriel - dokończyłam za nią. Spojrzała na mnie zszokowana, na co ja się uśmiechnęłam i odeszłam od galerii.
- Może mi wyjaśnisz skąd znasz tego przystojnego perkusistę?
- Mieliśmy już okazję się poznać. - nagle zza rogu wyszła jakaś dziewczyna i szturchnęła mnie w ramię.
- Uważaj jak łazisz pokrako - rzuciła gniewnie w moja stronę, jak się okazało... Nadia.
No masz, ledwo weszłam do szkoły i trafiłam na nią. To trzeba mieć moje szczęście. Uśmiechnęłam się do niej ciepło, chcąc wprowadzić ją w błąd. Po chwili zmierzyła mnie groźnie wzrokiem. - Widzę nowa znalazła już sobie psiapsiółkę.
- Alice, chodź idziemy, spóźnisz się do dyrektora. - Eve próbowała mnie pospieszyć.
- Chyba nie masz zamiaru oddalać się, z jej powodu - przewróciłam oczami i rzuciłam wyzywające spojrzenie Nadii - To nie ja na ciebie wlazłam, tylko ty we mnie i jezeli ktoś tu jest pokraką, to z pewnością nie ja. Jeszcze jakieś uwagi?
- Parker - warknęła na mnie i przycisnęła mnie do szafek. Momentalnie, po całym barku rozlał mi się potworny ból. Wszystkie spojrzenia na korytarzu zwróciły się w naszą stronę. - Będziesz tego żałować, a następnym razem uważaj na słowa - wycedziła przez zęby wzmacniając ucisk jeszcze bardziej, co poskutkowało jeszcze większym bólem. Jęknęłam cicho. - Cofnij to co wcześniej powiedziałaś.
- Idź do diabła.
Dziewczyna ponownie pchnęła mnie na szafki. - Ja mam czas. No słucham.
- Alice, przeproś ją i idziemy, proszę cię -Eve próbowała mnie przekonać. Słyszałam w jej głosie niepokój. Wokół nas zebrało już się trochę ludzi. Wszyscy obserwowali rozwój sytuacji.
- Nic nie zrobiłam, nie mam za co przepraszać. - Po raz kolejny trąciła mną o szafkę. Tym razem poczułam rażący ból z tyłu głowy.
- Nadia, co ty do cholery robisz. Nie masz lepszego zajęcia, jak piłowanie tych swoich czarnych pazurków? - kojarzyłam ten głos, był jakiś znajomy.. - Alice, w porządku?

***

I jest rozdział 2! Wydaje mi się, że ten jest nieco lepszy od pierwszego, nie jest taki smętny. Mam nadzieję, że się podoba. No i czekam na jakiekolwiek komentarze! :) Bo na razie coś tutaj puściutko. Za wszelkie błędy przepraszam i życzę miłego dnia ;)
Dżoana




13 komentarzy:

  1. Dopiero teraz znalazłam czas by do Ciebie zajrzeć i przeczytać Twoje opowiadanie.
    Powiem Ci szczerze, że bardzo mi się spodobały i zaciekawiły, choć to dopiero dwie części. Podoba mi się Twój styl pisania i na pewno będę tu zaglądać częściej. Jeśli możesz to powiadom mnie o kolejnym rozdziale.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Od razu chce się pisać :) Dam znać jak tylko pojawi się następny rozdział, a będzie to już niebawem. Jeszcze raz wielkie dzięki ;)
      Dżoana

      Usuń
  2. Łał super jest i chyba rzeczywiście żywszy od pierwszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahhahaha, dobrze że ktoś się ze mną zgodził :P Kilka osób twierdzi, ze tamten był lepszy. Dzięki wielkie i buziaki, Dżoana

      Usuń
  3. Fajny rozdział. Podobało mi się jak Evelyn mówiła o szkole :))
    Akcja z Nadią też fajna.
    Zastanawia mnie tylko skąd ona znała nazwisko Alice, to dość dziwne.
    Jeśli chodzi o błędy to mam te same uwagi co wcześniej. Nie przejmuj się- nie są to wielkie błędy i na szczęście nie ortograficzne :))
    Pozdrawiam,
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że po każdym rozdziale zostawiasz po sobie ślad ^^ Bardzo mi miło :D +kolejny uśmiech na mojej twarzy :)
      Pozdrawiam, Dżoana. ;*

      Usuń
  4. "Nie miałam pojęcia gdzie idę, z oczu płynęły mi się łzy," - bez "się"

    "To był prezent na urodziny, który dostałam od Grace. - On zawsze wszystko psuje - zamknęłam notes i położyłam na szafce." - On? W sensie prezent czy ojciec, bo to zdanie wskazuje na to, że prezent.

    "Co jakiś czas naszczekał na mnie pies, zza ogrodzenia" - Jeden pies jak minęła tyle domów... niesłychane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W połowie czytania przyszła mi też na myśl oczywistość, że Londyn jest w Anglii, a Berlin w Niemczech. Nie poruszyłaś problemu językowego - angielski i niemiecki, czy bohaterka nie miała z tym problemu. Na moim blogu (właściwie naszym, bo nie pisze sam) jest Anglik, który mieszkał w USA i przyjeżdżając do Polski on wplątuje słówka obcojęzyczne, bo to taki nawyk i nie wszystko też po Polsku potrafi poprawnie powiedzieć, chociaż jego matka jest polką. Dlatego zwróciłem na to uwagę.

      Jedyna uwaga, to akcja się trochę wlecze, wolno rozwija i brak opisów wyglądu, miejsc, kolorów. Ja też kiedyś pisałem krótkie rozdziały, ale przekonano mnie, ze wczuć się można tylko w dłuższą treść i teraz widzę, że coś w tym jest. Fajnie jest zakończyć tajemniczo - zgadzam się, ale nie należy kończyć w chwili gdy coś się wreszcie zaczyna dziać, bo skutkiem tego nie ma co skomentować :) . Bo tak naprawdę co mogę powiedzieć o rozdziale: Alice nadal się żre z rodzicami, szczególnie z ojcem. Evelin stara się być miła, ale nie wiem nawet jak wygląda, to samo ci co zaczepili Alice, nie wiem jak wyglądają. Nadie już uwielbiam, bo walczy o swoje i ma się za pępek świata, czyli jest ciekawa i fascynująca. Nadia mnie nie nudzi, a Alice zaczyna już męczyć, ale to może się jeszcze zmienić. Stawiam, że ten głos na końcu to perkusista Gabriel.

      Tyle ode mnie, pozdrawiam,
      Samuel.

      Usuń
  5. Hahah ''zadziorna'' xD Coraz bardziej lubię główną bohaterkę, choć trochę przypomina mi pozerkę. Ale co ja gadam! Dopiero drugi rozdział. Musi sobie wyrobić jakąś reputację. Dobrze, że dziewczyna zna swoją wartość i nie daje sobą pomiatać. To rzadkość, bo ''lepiej dać spokój i odpuścić'', nie? :) Czyżby Gabriel ją uratował ze szpon Nadii? Lubię to imię, ''Gabriel'', hmmm :) A do Alicji mam sentyment ^^ W dzieciństwie wszystkie moje lalki miały tak na imię xD Hah no, ale pewnie Cię już zanudzam, więc skończę ;P
    Ev wydaje się całkiem normalną osobą, fajnie, że dziewczynom tak lekko się rozmawia. Może właśnie rodzi się jakaś przyjaźń. Ten gościu na początku jej podróży do nowego świata, charakterkiem pasowałby do naszej królowej uprzejmości, którą zakończyłaś rozdział. A i jeszcze sąsiad naszej bohaterki to perkusista? Hahah oni są najlepsi ^^ Czyżby w bliskiej przyszłości mógłby powstać jakiś romans? Już za dużo myślę i kombinuję ;)
    Tak więc, zapewne jeszcze tu wpadnę, gdyż jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. A na razie życzę nieustającej weny, i serdecznie pozdrawiam.

    PS.
    I oczywiście zapraszam do siebie [kolorowe-maski.blogspot.com]. Jeśli masz czas i ochotę, to zachęcam do zagłębienia się w przedstawienie teatrzyku życia, w którym jednym z reżyserów, owego spektaklu, jest Lidia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde ! Wciągnęło mnie,muszę przyznać ,że ten rozdział jest o wiele lepszy od pierwszego :)
    Ja dopiero zaczynam swoje opowiadanie,więc jak znajdziesz wolny czas to wpadnij na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejuśku kocham ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy dzień, a już Alice poznała nową koleżankę, przyczepił się do niej chłopak i pierwszy raz pokłóciła się z najgorszą dziewczyną w szkole. Pewnie Evelyn stanie się jej dobrą koleżanką, a z tamtą dwójką będzie się ciągle kłócić i docinków nie będzie im odpuszczać.

    Będę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział drugi bardzo ciekawy, dowiadujemy się coraz więcej rzeczy. prowadziłaś już nas w swój świat. Akcja nabiera rozpędu. Mam nadzieję, że dziewczyna przestanie czuć ból po "stracie" przyjaciół. Mam zamiar czytać, ale tylko wtedy kiedy i ty zajrzysz do mnie: http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń